top of page
Szukaj
  • Zdjęcie autoraAnna Mirowska

Nie przyszłam tutaj czuć — recenzja larpa Mała Norymberga


W sobotni ranek na festiwalu LubLarp 2019 pomagałam mordować niepełnosprawnych. To znaczy moja postać, Anette Arnhardt, pracownica biura przy Tiergartenstraße 4 odpowiedzialnego za Akcję T4.


Akcja T4

W ramach akcji T4 w nazistowskich Niemczech w latach 1939-1944 dokonano masowego mordu na osobach z niepełnosprawnością i problemami psychicznymi. Zamiast pić pierwszą kawę w jednej z lubelskich śniadaniowni postanowiłam w sobotni ranek spotkać się ze Złem. Jak inaczej nazwać akcję, w ramach której zagazowano lub otruto około 200 000 ludzi? Chorych, niepełnosprawnych lub przeciwnych nazistowskim rządom.


Jacy ludzie wysyłali dzieci z zespołem Downa na śmierć? Co dzieje się w umyśle kogoś, kto nazywa zabijanie ludzi ze schizofrenią “eliminacją życia niewartego życia”? Nie wiem i nie odważę się powiedzieć, że jakikolwiek larp może dać taką odpowiedź. Dzięki “Małej Norymberdze” poczułam jednak jak metodą małych kroków można podejmować decyzje coraz bardziej obrzydliwe i szukać dla tego wymówek, by poczuć się lepiej.


Foto: Marcin Maurycy Butryn

Mała Norymberga

Larp “Mała Norymberga” autorstwa Stanisława Słodyczki odbył się w ramach LubLarp Festwialu 2019 w dniu 19 stycznia 2019. Gracze wcielają się podczas niego w pracowników biura odpowiedzialnego za Akcję T4. Postaci (unisex) jest szóstka i każda prezentuje unikalny zestaw poglądów i cech charakteru. Dopiero podczas rozmów po zakończeniu larpa odkryłam jak bogate spektrum ludzkich przekonań uwzględniono na kartach postaci. Bez zbędnych spoilerów — są tam zarówno naziści z przekonania, zwykłe szuje, jak i “normalni ludzie” starający się funkcjonować w nowej rzeczywistości.


Gra składa się z trzech części. Pierwsza z nich toczy się w latach ‘40. Pracownicy biura dostają do wykonania zadania zlecone im na piśmie przez Viktora Bracka, zastępcy szefa Kancelarii Hitlera. Wykonywanie zadań przeplatane jest oglądaniem filmów propagandowych z epoki. Zarówno pierwsze filmy jak i zadania są dosyć łagodne. Być może nawet akceptowalne dla części mieszkańców cywilizowanego świata XXI wieku. Osoby z problemami psychicznymi bardzo cierpią. To prawda. Ich utrzymanie kosztuje dziesiątki tysięcy marek i wymaga pracy wielu tysięcy niemieckich lekarzy i pielęgniarek. Nie sposób odmówić temu racji. Czy sami chcielibyśmy dalej żyć, kiedy wiedziemy “egzystencję pozbawioną życia”?


Larp metodą małych kroczków zabiera nas w rejony coraz bardziej odległe od naszej moralności. Przy pierwszym zadaniu ja czułam się jeszcze w miarę swobodnie. Kolejne filmy, kolejne twarze osób z niepełnosprawnością (autor larpa posługuje się materiałami z epoki), kolejne trudne decyzje powodowały, że czułam do siebie coraz większe obrzydzenie. Co można zrobić? Nawet gdyby moja postać chciała sprzeciwić się systemowi, to nie widziała żadnych realnych sposobów na zatrzymanie Akcji T4. Opozycjoniści trafiają do szpitali psychiatrycznych, a pacjenci tych placówek są systematycznie eksterminowani. Odejść z pracy, by zachować czyste sumienie? Jak możemy mówić o czystym sumieniu, kiedy dobrze wiemy, co dalej dzieje się przy Tiergartenstraße 4.


Foto: Marcin Maurycy Butryn

Kilka dni przed larpem obejrzałam ponownie film “Lektor” Stephena Daldry’ego, który porusza między innymi sprawę procesów norymberskich. Jeden z bohaterów tego filmu przedstawia pewną opinię. Przed sądem postawiono niewielki procent osób odpowiedzialnych za zbrodnie III Rzeszy. Jeśli chcielibyśmy skazać wszystkich, którzy wiedzieli, ale milczeli, którzy popełnili grzech bierności, na ławie oskarżonych musiałby stanąć prawie cały naród niemiecki. Te słowa siedziały mi w głowie przez całą grę. Moja postać wypowiedziała je w końcu dopiero 60 lat po wojnie.


Larp zabrał mnie w bardzo mroczne rejony ludzkiej psychiki, dał jednak mechanizmy, dzięki którym czułam się podczas tej podróży bezpiecznie. Po pierwsze — w każdej chwili można było opuścić przestrzeń gry i przenieść się do drugiej części sali, lub też całkiem wyjść z pomieszczenia. Po drugie, w czasie warsztatów Staszek bardzo jasno opisał zasady gry i przedstawił zasady dotyczące bezpieczeństwa. Podczas warsztatów mogliśmy również wypracować zaufanie do innych graczy dzięki przeprowadzonym przez Staszka ćwiczeniom. Widać, że autor gry posiada spore doświadczenie w improwizacji teatralnej.


Foto: Marcin Maurycy Butryn

Druga część gry to krótka scenka dziejąca się w roku 1988. Trwają już wtedy procesy ludzi odpowiedzialnych za Akcję T4. Ostatnia część larpa przeznaczona jest na spotkanie wszystkich postaci 60 lat po II Wojnie Światowej. Jest to bardzo emocjonująca część, która pokazuję drogę, jaką bohaterowie przeszli przez tak długi czas. Przed trzecią częścią larpa otrzymaliśmy dodatkowe elementy swoich kart postaci, które pozwoliły nam lepiej poznać nie tylko losy poszczególnych bohaterów, ale również sytuację w powojennych Niemczech (np. jak neonaziści traktują starych nazistów).


Po grze miał miejsce debriefing. Był nam bardzo potrzebny po to, żeby podzielić się emocjami oraz przemyśleniami na temat larpa i otaczającej nas rzeczywistości. Na przykład tego, jak w dzisiejszych czasach w mediach dehumanizowane są różne rodzaje życia i jak wszyscy jesteśmy produktami swoich czasów. Po zakończeniu debriefingu nie przestawaliśmy mówić — czy to na obiedzie po larpie, który spędziłam z dwójką innych graczy, czy to rozmawiając z innymi uczestnikami LubLarp Festiwalu. Dzięki temu gra wygrała nagrodę Hype Train dla larpa, który wywołuje najwięcej hajpu wśród uczestników festiwalu (dużo i pozytywnie się o nim mówi nawet wśród osób, które w niego nie grały).


Foto: Marcin Maurycy Butryn

Nie przyszłam tutaj czuć

Ja nie przestałam myśleć i mówić o tej grze do dzisiaj. Spodziewałam się, że zdobędę podczas larpa nową wiedzę na temat zbrodni III Rzeszy. Tak się też stało. Bałam się też trochę, że ten larp to będzie “pływanie w zimnej wodzie”. Bardzo łatwo jest przy takich tematach wejść zarówno w epatowanie grozą (np. poprzez pokazywanie zdjęć z egzekucji), jak i w tani sentymentalizm rodem z Hollywoodu. Nie czułam podczas gry jednak żadnej nachalności. Moja postać zaczynała jako osoba bez większych odchyleń od normy. Wyróżniały ją ambicja i szacunek do przełożonych.


To właśnie ta “normalność” bohaterów, którzy powoli stawali się mordercami, wzbudziła we mnie największą grozę, nieporównywalną z emocjami odczuwalnymi przeze mnie na żadnym innym larpie. Karta postaci którą otrzymałam na początku gry nie zawierała żadnych trudnych tematów. Nikt w czasie gry nie znęcał się nad moją postacią fizycznie ani psychicznie. Wykonywała ona zadania w czystym, dobrze oświetlonym biurze przy Tiergartenstraße 4.


Gra skłoniła mnie do refleksji na temat odczłowieczania niewygodnych jednostek, uległości wobec autorytetu czy odpowiedzialności osób wypełniających rozkazy. “Mała Norymberga” powinna stać się obowiązkowym, cennym dodatkiem nie tylko do lekcji historii, ale również wiedzy o społeczeństwie.


Foto: Marcin Maurycy Butryn





320 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page